Znalazłem moją córkę jedzącą resztki w jego kuchni — a potem wykonałem jeden telefon z „przysługą”, który zmienił cały jego plan na restaurację

„Nie spodziewał się, że akurat dzisiaj restauracja będzie zamknięta.

„Właśnie odwołał bankiet burmistrza”.

„Terry…”

„On nie tylko stracił pieniądze.

„Napluł w twarz władzom miasta”.

„Jeśli nie odda pieniędzy i nie zapłaci grzywny w ciągu trzech dni” – głos Terry’ego stał się twardy – „ratusz rozpocznie procedurę przymusowej windykacji.

„Konto zostaje zablokowane.

„Zajęcie mienia”.

„Dokładnie” – potwierdziłem.

„Ale powiedział, że ma nowego partnera i planuje zrzucić The Feather i cały dług na Skyler.”

„O Skyler” – powtórzył Terry.

„Poczekaj, skoro umowa najmu dotyczy jej, to grzywna…”

„Nie” – przerwałam mu.

Umowę na dostawę cateringu podpisał on jako prezes spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.

„Skyler jest tylko dzierżawcą nieruchomości.

Kara pieniężna zostanie nałożona na podmiot prawny Marcusa.

„Ale spróbuje przenieść aktywa zanim konta zostaną zamrożone”.

„Co planujesz?” zapytał mój brat.

„Muszę wiedzieć, kim jest ten wspólnik i dokąd przesyła pieniądze.

„Właśnie wyszedł ode mnie.

„Prawdopodobnie zmierza w jej stronę.”

„Nie mogę go śledzić, Nate. Nie jestem prywatnym detektywem”.

„Nie musisz”, powiedziałem.

„Po prostu pilnujcie jego kont.”

„A ja?

„Idę na polowanie na szczury.”

Rozłączyłem się.

Skyler wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami.

„Mamo… co się dzieje?”

“Co?”

“Cienki.

„Twój mąż właśnie wykopał sobie grób”.

Zdjąłem fartuch i założyłem płaszcz.

„Kochanie, odwołał bankiet dla ludzi, z którymi się nie zadziera, a teraz potrzebuje pieniędzy.

„Dużo tego.

“Szybko.

„Idzie do swojej kochanki.

„I zamierzam za nim pójść”.

„Idę z tobą.”

Skyler podskoczyła.

„Nie” – powiedziałem.

„Zostań tutaj.

„Oczyść się.

„Umyj twarz.

„Znajdź jakieś przyzwoite ubrania.

„Kiedy wrócę, nie możesz wyglądać jak ofiara…

„…ale jak szef.”

Wyszedłem z mieszkania.

Na zewnątrz wiatr się wzmagał, ale było mi gorąco.

Polowanie rozpoczęło się.

Udałem się prosto do The Gilded Feather.

W restauracji było ciemno.

Na drzwiach wisiała jaskrawożółta taśma z pieczęcią wydziału zdrowia i napisem ZAMKNIĘTE.

Dzień higieny.

Ale wiedziałem, że wejście dla służby będzie otwarte.

Personelowi nakazano by przyjść i poszorować kuchnię — nawet gdyby nie otrzymali za to wynagrodzenia.

Ludzie zawsze mają nadzieję na najlepsze.

Pukałem rytmicznie do tylnych drzwi.

Dwa krótkie.

Jeden długi.

Dostawcy pukają.

Drzwi się otworzyły.

Zastępca szefa kuchni, młody chłopak o imieniu Devon, wyjrzał zza drzwi.

Wyglądał na pokonanego — jego oczy były zaczerwienione.

„Naomi Parker” – powiedział zaskoczony, wpuszczając mnie do środka.

„Jesteśmy po prostu… wiesz.

„Godzinę temu Marcus krzyczał do telefonu, każąc nam szorować wszystko wybielaczem, aż będzie błyszczeć.

„Powiedzieli, że jeśli jutro nie otworzymy, to wszyscy zostaniemy zwolnieni bez odprawy”.

W kuchni unosił się zapach chemikaliów, który szczypał mnie w oczy.

Kucharze bezmyślnie wycierali ściany i sprzęt.

Atmosfera była pogrzebowa.

„Gdzie jest Skyler?” – zapytał cicho Devon. „Czy nic jej nie jest? Słyszeliśmy go.”

„Ona jest bezpieczna” – odpowiedziałem, przechodząc obok niego.

„Przyszedłem zabrać jej rzeczy z biura.”

„Oczywiście” – powiedział.

Biuro jest otwarte.

„Marcus wywrócił dziś rano wszystko do góry nogami, szukając dokumentów, a potem uciekł”.

Skinąłem głową i wszedłem do małego pomieszczenia gospodarczego, które widniało na nim dumnie jako BIURO KIEROWNIKA.

To był bałagan.

Foldery leżą na podłodze.

Szuflady biurka były wysunięte.

Marcus szukał pieniędzy — lub czegokolwiek, co mógłby sprzedać.

Zamknąłem drzwi i podszedłem do biurka.

Komputer mnie nie interesował.

Marcus był zbyt leniwy, aby prowadzić podwójne księgi w Excelu i zbyt nieufny wobec przechowywania danych w chmurze.

Był przestępcą starej daty w najgorszym tego słowa znaczeniu.

Wszystko zapisywał – nie w teczce, lecz w oprawnym w skórę dzienniku, z którym nigdy się nie rozstawał.

Prawie nigdy.

Rozejrzałem się.

Nie było go na biurku.

Nie w szufladach.

Uklęknąłem i sprawdziłem pod biurkiem.

Tam – schowany za wieżą komputerową – leżał gruby dziennik z zakładką.

Marcus musiał go zgubić w pośpiechu i nie zauważyć.

Otworzyłem.

Strony były pokryte jego rozległym pismem.

Spotkania.

Święcenia.

Takty muzyczne.

Przewinąłem stronę do ostatnich kilku tygodni i tam to znalazłem.

Czeki i rachunki wetknięte między strony.

Usługi projektanta wnętrz: 30 000 dolarów.

Depozyt na zakup włoskich mebli: 50 000 dolarów.

Czynsz za lokal przy Piątej Alei: 20 000 dolarów.

Wszystko to ogromne sumy.

Wszystkie pochodzą z czasów, gdy mówił Skyler, że nie mają pieniędzy na zakupy spożywcze.

Odbiorcą była zawsze kobieta o imieniu Tiffany — lub spółka LLC pod jej nazwiskiem.

Wyciągnąłem jeden z paragonów.

Był tam adres.

Piąta Aleja.

Budynek numer pięć.

To była najbardziej elitarna część śródmieścia.

Wynajem tam kosztuje krocie.

Schowałam dziennik i czeki do torebki.

„Devon” – zawołałem, wychodząc z biura – „jeśli Marcus zapyta, to nic nie wziąłem.

„Po prostu szukam kubka na kawę Skyler.”

„Zrozumiałem, Naomi Parker” – powiedział.

„Mama to najlepsze słowo.”

Dwadzieścia minut później stałem na Piątej Alei.

Budynek numer pięć to stara rezydencja z ogromnymi witrynami sklepowymi na parterze.

Dawniej mieścił się tam butik z futrami.

Teraz okna były zakryte papierem, ale w jednym miejscu papier był odklejony.

Nad wejściem wisiał nowy, stylowy szyld pokryty folią plastikową.

Wiatr szarpał krawędź, a ja mogłem odczytać nazwę.

Kompas obsydianowy.

Podszedłem bliżej do szczeliny w oknie.

W środku paliły się światła.

Pokój był prawie skończony.

Białe skórzane sofy.

Żyrandole kryształowe.

Sztabka onyksowa.

Luksus krzyczący pieniędzmi.

Pośrodku pokoju stał Marcus.

On się śmiał.

Obok niego siedziała wysoka, szczupła kobieta w dopasowanej sukni w kolorze piasku.

Muślin.

Trzymała kieliszek szampana.

Marcus jedną ręką obejmował ją w talii, a drugą wskazywał na żyrandole, wyraźnie się popisując.

Wyciągnąłem telefon i zrobiłem kilka zdjęć przez szybę.

Ich twarze były czyste.

Marcus całuje Tiffany.

Marcus wznosi toast.

Przyjrzałem się im i obraz wskoczył na swoje miejsce.

Nie kradł po prostu pieniędzy z kasy The Feather’s.

Systematycznie osuszał firmę — przeznaczając cały kapitał obrotowy na ten nowy projekt.

Nie zapłacił dostawcom.

Oszczędzał na jedzeniu.

Kazał żonie jeść resztki.

Tylko po to, żeby móc kupić te żyrandole dla swojej kochanki.

Zaplanował doprowadzić The Gilded Feather do bankructwa.

Skyler, jako dzierżawca, musiałby zaciągnąć długi – wobec miasta, dostawców i pracowników.

On zaś – czysty jak łza – otworzy Obsydianowy Kompas pod nazwiskiem Tiffany i będzie żył długo i szczęśliwie.

Już miałem wychodzić, gdy zauważyłem, że Marcus wyjął teczkę z dokumentami i położył ją na ladzie baru.

Tiffany pochyliła się, żeby coś podpisać, ale Marcus ją powstrzymał.

Złożył swój podpis i wyciągnął gumową pieczątkę.

Przybliżyłem obraz w kamerze.

To nie była pieczęć spółki LLC.

To był podpis osobisty.

Co on podpisywał?

Przypomniałem sobie artykuły z czasopisma.

Był jeszcze jeden dokument złożony na cztery, którego nie przejrzałem w biurze.

Podszedłem do cienia łuku i wyjąłem go.

To była umowa pożyczki.

Pożyczkobiorca: Sterling Marcus Mark.

Gwarant: Sterling Skyler Parker.

Kwota: 1 000 000 dolarów.

Wierzyciel: Leon Miller, inwestor prywatny.

Zrobiło mi się zimno.

Milion dolarów.

Drapieżne stopy procentowe.

I podpis Skylera w polu gwaranta.

Przesunąłem palcem po podpisie mojej córki.

Było blisko.

Bardzo blisko.

Ale znałem pismo Skylera.

Jej S zawsze było zaokrąglone i miękkie.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama

Aby zobaczyć pełną instrukcję gotowania, przejdź na następną stronę lub kliknij przycisk Otwórz (>) i nie zapomnij PODZIELIĆ SIĘ nią ze znajomymi na Facebooku.