Potrząsam głową.
„Mój ojciec był robotnikiem budowlanym” – mówię. „Nigdy nie zbudował mi domu. Nigdy nie posiadał ziemi. Nigdy nie zostawił mi pieniędzy”.
Zatrzymuję się.
Ale w mojej piersi smutek i wdzięczność rosną razem, niczym bliźnięta, których nie można rozdzielić.
„On nie zbudował domu” – mówię powoli, czując każde słowo jak gwóźdź wbijany w drewno. „On zbudował człowieka. Zbudował mnie”.
Tragedią jest to, że spędziłem lata próbując zbudować na tyle wielką przyszłość, aby móc go uhonorować.
i dopiero za późno zdał sobie sprawę, że on sam
był arcydziełem
, które nie będzie trwać wiecznie.