Poranny trening był testem wytrzymałościowym, mającym oddzielić ziarno od plew. Pompki, aż ręce się trzęsły, płuca pędziły, burpeesy na ziemi w palącym słońcu. Olivia biegła dalej, oddychając równo i miarowo, ale sznurowadła wciąż się rozwiązywały.
Byli starzy i zużyci, ledwo powiesili buty na kołku. Podczas jednego z biegów obok niej biegł Lance Morrison. Lance był złotym chłopcem w grupie, barczysty i uśmiechnięty, który mówił, że nic w życiu nie stracił i nie zamierza teraz zaczynać.
„Hej, lumpeksie” – krzyknął wystarczająco głośno, by wszyscy w kolejce mogli go usłyszeć. „Przestaniesz czy odpuścisz?”
Śmiech tłumu zabrzmiał jak machnięcie. Olivia nie odpowiedziała. Po prostu uklękła, zawiązała sznurowadła szybkimi, precyzyjnymi palcami i wstała.
Ale kiedy to robiła, Lance szturchnął ją w ramię, przez co zawahała się. Jej dłonie uderzały w błoto, kolana zapadały się w wilgotną ziemię. Grupa była zachwycona.
„O co chodzi, Mitchell?” – zapytał Lance, a w jego głosie słychać było nieuzasadnioną troskę. „Zapisałeś się na sprzątanie podłogi, czy po prostu miałeś zamiar zostać naszym workiem treningowym?”
Olivia wstała, otarła błoto z dłoni o spodnie i biegła dalej bez słowa. Śmiała się cały ranek, ale jeśli ją to drażniło, nie dawała tego po sobie poznać.
Po chwili usiadła na drewnianej ławce i wyciągnęła z torby batonik musli. Madison podeszła z dwoma innymi kadetami, skrzyżowawszy ramiona i z nieuzasadnioną troską.
„Olivia, prawda? Skąd się tu wzięłaś? Wygrałaś jakiś konkurs, żeby się tu dostać?”
Jej przyjaciele zachichotali, jeden z nich zakrył usta, jakby to było zabawne, że go powstrzymuje. Olivia ugryzła kęs, powoli przeżuwała i podniosła wzrok.
„Zapisałam się” – powiedziała.
Jej głos był suchy, stwierdzający fakt, jakby podawała godziny. Uśmiech Madison poszerzył się.
„Dobrze, ale dlaczego?” – upierała się, pochylając się.
„Nie krzyczysz „elitarny żołnierz”. Spójrz tylko na to, co przyniosłeś” – powiedziała, machając z zadowoleniem ręką na zabłocony T-shirt Olivii i jej proste brązowe włosy.
Olivia położyła batonik zbożowy na ławce i odchyliła się na tyle, że Madison drgnęła.
„Jestem tu, żeby trenować” – powiedziała spokojnie. „Nie żeby poprawić ci humor”.
Madison zamarła, a jej policzki pokryły się rumieńcem.
„Cokolwiek” – mruknęła, odwracając się. „To dziwne”.
Aby zobaczyć pełną instrukcję gotowania, przejdź na następną stronę lub kliknij przycisk Otwórz (>) i nie zapomnij PODZIELIĆ SIĘ nią ze znajomymi na Facebooku.