Skinęła głową, jakbyśmy dyskutowali o niewłaściwym odcieniu serwetek.
„Zastanawiałam się, czy mógłbyś je zabrać na ceremonię” – powiedziała – „albo chociaż na zdjęcia. Tylko na ten dzień. Wszyscy mają na nas patrzeć. Nie chcę niczego, co kłóciłoby się z tym, co zaplanowaliśmy”.
Zajęło mi chwilę, zanim odnalazłem głos.
„Nie mogę ich po prostu zdjąć” – powiedziałam. „Jeśli ich nie założę, nie będę słyszeć. W ogóle. To ceremonia na świeżym powietrzu. Będzie muzyka, przysięga małżeńska, ludzie będą rozmawiać. Stracę wszystko”.
Wypuściła cichy, zirytowany oddech.
„Trochę dramatyzujesz” – powiedziała. „Wiele osób z problemami ze słuchem rezygnuje z aparatów na specjalne okazje. Mógłbyś czytać z ruchu warg. Albo po prostu stać bliżej ludzi, kiedy mówią. To jeden dzień”.
Serce waliło mi w piersi i w uszach.
„Nie jestem dobra w czytaniu z ruchu warg” – powiedziałam ostrożnie. „Próbowaliśmy tego, kiedy byłam dzieckiem. Nie działa. Moja strata nie jest łagodna. Bez tego nie jest tak, że nie przeoczę ani jednego słowa tu czy tam. Jestem zagubiona”.
Poruszyła się na krześle, a irytacja wyostrzyła jej rysy.
„To mój ślub” – powiedziała. „Spędziłam rok planując każdy szczegół. Kwiaty, pościel, zdjęcia. Zatrudniliśmy fotografa-artystę. Twoje aparaty słuchowe są w kolorze cielistym, owszem, ale i tak rzucają się w oczy. Nie pasują do estetyki, do której dążę”.
Wyciągnęła telefon i otworzyła Pinteresta.
„Patrz” – powiedziała, obracając ekran w moją stronę. „Widzisz? Wszystko spójne. Druhny delikatne i neutralne, nic, co przyciągałoby wzrok. Chcemy mieć ten sam wygląd. A potem…” Przeniosła wzrok na moje uszy.
„Więc problem polega na tym” – powiedziałem powoli – „że będę wyglądał jak ja?”
Zacisnęła szczękę.
„Przekręcasz moje słowa” – powiedziała. „Proszę cię tylko o jedno małe poświęcenie, żeby nasze zdjęcia były idealne. Bethany nosiła soczewki kontaktowe podczas sesji narzeczeńskiej, bo okulary nie wychodzą dobrze na zdjęciach. Poszła na ten kompromis dla mnie. Myślisz, że ty też możesz?”
Wziąłem oddech, który sprawił, że moje płuca stały się szklane.
„Okulary i aparaty słuchowe to nie to samo” – powiedziałem. „Ona nadal widzi bez okularów. Ja nie słyszę bez nich. To nie jest wybór kosmetyczny. To dostęp”.
Jej oczy błysnęły.
„Wymyślasz wymówki” – powiedziała. „Gdybyś naprawdę dbał o Bethany, zrobiłbyś to jedno. To jeden dzień. Nie chodzi o ciebie”.
Coś we mnie zaskoczyło. Nie głośno. Raczej jak cichy przekręcający się zamek.
„Jeśli masz coś przeciwko mojemu wyglądowi” – powiedziałam spokojnym głosem, jaki się pojawia, gdy już nie płaczę – „powinnaś poprosić kogoś innego, żeby był twoją druhną”.
W pokoju zapadła cisza. Gdzieś w oddali zawyła syrena.
„Nie chcę cię zastępować” – powiedziała w końcu. „Proszę cię tylko, żebyś był rozsądny”.
„Zachowuję się rozsądnie” – powiedziałem. „Nie wyjmę aparatów słuchowych”.
Zamknąłem laptopa, wziąłem torbę i wyszedłem.
Płakałam całą drogę do domu autostradą międzystanową, a reflektory rozmazały się na biało przez moje łzy. Obiecałam sobie, że porozmawiam z Bethany, że to nieporozumienie, że Simone zrozumie, jak okropnie zabrzmiała i przeprosi.
Tej nocy Simone zaczęła pisać SMS-y.
Najpierw pojawił się link do „niewidzialnych” aparatów słuchowych.
„Byłyby idealne na ślub” – napisała. „Jeśli zamówisz teraz, mogą dotrzeć na czas. Pokochasz je też na dłużej”.
Następnie link do urządzeń całkowicie wewnątrzkanałowych.
„Ledwo je widać. Moi rodzice mogą pomóc w kosztach. Potraktuj to jako ulepszenie.”
Wpatrywałem się w telefon, czując, jak sprężyna uciskowa zaciska mi się w piersi. Nie odpowiedziałem.
Następnego dnia pojawił się inny komunikat.
„Rozmawiałam z Bethany” – napisała. „Zgadza się, że potrzebujemy spójnego wizerunku. Po prostu nie chce cię urazić. Ja tkwię w martwym punkcie”.
Coś w tym wszystkim sprawiło, że ścisnęło mnie w żołądku. Znałem Bethany. Znałem dziewczynę, która malowała kwiaty na moich aparatach słuchowych i groziła dzieciom, które się ze mnie naśmiewały. Myśl, że nagle przyznała, że moje aparaty słuchowe są problemem, nie pasowała.
Zadzwoniłem do Bethany. Nie odebrała. Napisałem SMS-a z pytaniem, czy możemy porozmawiać. Kilka godzin później odpisała:
„Szalony tydzień w pracy. Możemy się spotkać w ten weekend?”
Spotkaliśmy się w zatłoczonej kawiarni niedaleko kampusu Uniwersytetu Stanowego Ohio. Pachniało espresso i palonym cukrem. Studenci pochylali się nad laptopami przy każdym stoliku.
Bethany wyglądała na wyczerpaną – cienie pod oczami, włosy spięte w niedbały kok, bluza z college’u rozpięta do połowy.
Po tym jak zamówiliśmy drinki, nie zamierzałem już pić zbyt intensywnie.
„Czy przeszkadza ci, że mam na ślubie aparaty słuchowe?” – zapytałem.
Zamrugała, jakbym właśnie zaczęła mówić w obcym języku.
„Co? Nie. Dlaczego miałbym?”
Aby zobaczyć pełną instrukcję gotowania, przejdź na następną stronę lub kliknij przycisk Otwórz (>) i nie zapomnij PODZIELIĆ SIĘ nią ze znajomymi na Facebooku.